poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Kirów

Słyszałam, że zaniedbałam bloga...

Koleją z Warszawy do Moskwy.
W Moskwie wsiadamy do kolei transsyberyjskiej.
Stacja docelowa Kirów.
Tutaj trafiłam za sprawą uroczej Rosjanki- Very.
Vera, Thanks one more time for best postcard! ;)


Swego czasu zaczęłam żartować, że mam swoje miasto: Kirów. Okazało się jednak, iż jest ono nie tylko moje. Zostało tak właśnie nazwane dla upamiętnienia działacza bolszewickiego Siergieja Kirowa, zwolennika polityki Stalina. Na zdjęciu wygląda bardzo podobnie do swego przywódcy.... zatem czerpał od niego wzorce nie tylko polityczne. Pewnego razu przemawiał Kirow, jego mowę poprzedziła 10 minutowa owacja, nie 5 minutowa, jak to było w zwyczaju... Został zabity przez zazdrość Stalina.


Znaczki są piękne. (stamps are brilliant, as I said)

najbardziej jednak ucieszył mnie bilet kolejowy. Zaczynam kolejną podróż. Vera długo się zastanawiała, jaki bilet mi wysłać, czy ma coś co będzie pasowało...? Do tego dodała saszetkę herbaty.


Herbaty?