Kiedyś "zaatakowała" mnie prośbą o wymianę kartek młoda Chinka. Pomyślałam, czemu nie. Tak oto przyszła do mnie z Hong Kongu ta oto pocztówka.
Mimo, iż wymieniłyśmy się, pisała także maile, w których, czy to podpytywana przeze mnie czy sama z siebie opowiadała jak wygląda jej życie. Uczy się. Napisała, że nie lubi się uczyć, a któż lubi? (mogłabym zapytać, przecież to normalne), ale to jej stwierdzenie jest podparte czymś co mnie osobiście bardzo dziwi w systemie szkolnictwa chińskiego. Wyścig szczurów trwa tam nieustannie, nie można o nim zapomnieć. Irene tak klarownie tego nie określiła, może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale widzi, że wymogi są jasne: chce mieć dobrze płatną, prestiżową pracę, musi się dostać na studia, żeby to zrobić, musi mieć dużą wiedzę, czyli musi być lepsza od wszystkich. System szkolnictwa wygląda mniej więęcej tak: w wieku 3 lat dzieci idą do przedszkola, podstawówka w wielu 6 lat, szkoła średnia w wielu 12 lat i po 3 latach o ile dobrze zrozumiałam Irene, albo po 4 latach, zależy czy "szło się" starym czy nowym systemem nauczania, można iść na studia.
W zimie jest zimno i sucho, latem gorąco i wilgotno a jesienią ciepło, słonecznie i sucho, dzieje się tak za sprawą klimatu monsunowego.
Ciekawe w Hongkongu jest zabudowanie, z całej powierzchni ponad tysiąca kilometrów, jedynie 25 % jst zaludnione, reszte zajmują parki i rezerwaty przyrody, wiedząc jak liczna jest populacja, zrozumiałe jest dlaczego tak wiele drapaczy chmur jest na półwyspie Kowloon. Średnia gęstość zaludnienia wynosi 6200 osób/km2.Niesamowicie duża liczba! Nie wyobrażam sobie żyć wśród ludzi, których nie znam nawet z widzenia... O blokach w Polsce mówi się, że jest to chów klatkowy, ale sąsiedzi się znają, lepiej bądź gorzej, gdański falowiec, najdłuższy polski wieżowiec także ma swój niepowtarzalny klimat. Mam wrażenie, że ludzie pędząc zapominają o drobiazgach kolorujących życie, ale w Hongkongu wszystko jest kolorowe, bilbordy, światła...